Ars moriendi, czyli jak kiedyś umierano. Cz. 1

Ten, kto myśli, że umierało się zawsze tak samo, nie ma racji. Doskonałą naukę o tym daje średniowiecze. Było ono w pewnym sensie zaprzeczeniem tego, czego możemy sobie życzyć dziś.

Jak dobrze umrzeć?

Dobrze umrzeć w średniowieczu znaczyło długo i w cierpieniu. To podobno pomagało konającemu przygotować się do spotkania z Bogiem lub szatanem. Kultura śmierci mówiła jasno, że jeśli ktoś umiera nagle, to nie jest to śmierć dobra, ponieważ bez uprzedniego przygotowania nawet najwspanialszy pogrzeb nie był w stanie otworzyć zmarłemu drzwi do nieba.

Jak wyglądały średniowieczne pogrzeby?

Tak samo jak dziś, w średniowieczu ludzie mieli prawo wyrażania ostatniej woli, choć tak naprawdę prawo to – jak większość ówczesnych praw – przysługiwało tylko tym najwyżej urodzonym oraz duchownym. Ci jednak często życzyli sobie pochówku w miejscach, nazwijmy to, nieprestiżowych – u wejścia na chór kościelny lub na skraju cmentarza.

Klasyczne pożegnanie zmarłych było prostą ceremonią – ciało zawijano w całun, składano w trumnie, a tę po prostu zakopywano na cmentarzu. Tutaj jednak po raz pierwszy pojawia się coś, co jest zmorą do dziś: koszty pogrzebu. Możni tego świata mieli bowiem w zwyczaju finansować bardziej rozbudowane ceremonie pogrzebowe. Choć zasadniczo kultura śmierci i pogrzebu zakazywała naruszania ciała po śmierci, można było tej reguły nie przestrzegać w przypadku świętych (a to w celu pozyskania relikwii) albo osób, które z jakiegoś powodu miały spocząć w dwóch miejscach, np. rodzinnej miejscowości i mieście działalności. Choć może dziś wydawać się to profanacją, niekiedy dokonywano, delikatnie mówiąc, obróbki termicznej zwłok, aby włókna mięśniowe oddzieliły się od kości – tak działano w przypadku dostojników zmarłych poza ojczyzną – międzynarodowy transport zwłok nie był wówczas możliwy, więc tkanki miękkie chowano w miejscu śmierci, a twarde przewożono, jako że są znacznie trwalsze.

Już w średniowieczu jednak transportowano zwłoki, przy czym wówczas nawet stukilometrowy odcinek był długą drogą. Tym, czym dziś zajmują się profesjonaliści z firm świadczących usługi pogrzebowe, wówczas zajmowali się wywodzący się z kleru „pracownicy” zatrudniani przy świątyniach. Było ich zwykle wielu i mieli różne funkcje, ale co do zasady sprowadzały się one do dostarczenia zwłok na miejsce pochówku.

Koszty średniowiecznego pogrzebu

Ceremonie pogrzebowe były kilkuetapowe, a ponieważ wówczas ludzie z niezwykłą łatwością byli w stanie przeliczyć pobożność na złoto (i na odwrót), im ktoś był pobożniejszy (lub – po „przeliczeniu” – bogatszy), tym chętniej powtarzano nawet kilkudniowe obrzędy żałobne. Poza tym sama kolejność ceremonii czy ich znaczenie symboliczne nie były znacząco różne w stosunku do tego, co znamy dziś.

Olbrzymie ceremonie, na których denary sypały się strumieniem szerszym od strumienia łez żałobników, były nie tyle dowodem na wielkość zmarłego, ile raczej wyrazem troski o własne zbawienie, ponieważ zalecenia kościelne mówiły jasno, że należy się tym goręcej modlić za możnych tego świata, aby samemu dostąpić odkupienia.

Ale co w takim razie działo się z tymi, którzy nie mieli tak zasobnego portfela…

Kliknij tutaj by zobaczyć 2 część artykułu

Jak umierano
 

© 2024 Internetowy Dom Pogrzebowy Poznań - Wszystkie prawa zastrzeżone.